Opowieść o podróżnym. Prowadzi samochód, przemierza kraj, pada ulewny deszcz, jak ostatnio. Droga jest grząska i błotnista. Ścina zakręt i ląduje w błocie. Dodaje gazu, koła się kręcą, boksują, zagłębiają coraz bardziej i bardziej. Kierowca wysiada i myśli: „Straszne! Mam spotkanie, muszę tam być, a tu coś takiego. Co ja mam robić?!”. Widać światełko, gdzieś daleko, trochę z boku. Wiejska chałupa. Idzie tam, puka do drzwi, otwiera mu zgrzybiały staruszek i pyta: „Czego chcesz?”. On na to: „Potrzebuję pomocy, zakopał mi się samochód. Ma pan traktor, może mógłby mi pan pomóc?”.

A staruszek: „nie, nie mam traktora”. Mężczyzna na to: „może ktoś w okolicy ma traktor?”. „Nie, nikt tu nie mieszka, tylko ja”.

„A czy jakoś inaczej mógłby mi pan pomóc?”. „Wie pan, mam tylko starego konia Dusty’ego, ale on jest ślepy, nie może pomóc”. Podróżnik na to: „Może moglibyśmy spróbować, może da radę?”. „No dobrze, ale on jest stary i ślepy”.

Idzie do stajni, zakłada uprząż koniu, głaszcze go po łbie i idą razem do samochodu. Chłop przywiązuje konia z przodu do auta, strzela z bata i krzyczy: „Wio Billy, wio!”. Podróżnik się patrzy, o co mu chodzi. Koń stoi. „Wio Johnny, wio Johnny!”. To samo.

„Wio Dusty, wio!”. I w tym momencie koń się zaparł i powoli wyciągnął samochód z błota. „Bardzo dziękuję, ja mam tylko jedno pytanie: dlaczego pan wołał na tego konia Billy i Johnny?”. „Wie pan, gdyby Dusty wiedział, że jest sam, nigdy by tego wozu nie wyciągnął”.

Tags