Paulo Coelho potrafi opisywać życie codzienne w interesujący, magiczny sposób. I tak jest z jego powieścią Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam. Przyznam, wahałem się nieco, zanim wziąłem do rąk tę książkę z dość prozaicznego powodu. Czy będzie to dziecinna bajeczka na temat niespełnionej miłości, czy może dojrzała powieść, którą czta się z zapartym tchem?

Pilar po wielu latach spotyka swoją bratnią duszę, kolegę, przyjaciela, który w młodości wyruszył w świat poszukując przygód. Pomimo różnych duchowych barier dziewczyny odradza się pomiędzy nimi specyficzna więź, która powoli przeradza się w miłość. Podczas swojej nieobecności wiele się nauczył, szukał i odnalazł tajemnicę życia, sens istnienia, a teraz wierzy, że to właśnie relacja z Pilar da mu szczęście.

Istnieją bowiem rzeczy, o które warto walczyć do końca. Zgodnie z tą senstencją chłopak zbliża się mentalnie do swojej ukochanej, spokojnie i powoli, bez nerwów i uniesień. Pozwala jej dojrzeć i przemyśleć wszystko, daje wolny wybór, a jednocześnie stara się o jej rękę. Coelho wspaniale ujmuje to w słowa, kiedy Pilar nachodzą różne wątpliwości, znużenie czy tajemniczość. Powieść trzyma Czytelnika w napięciu przekazując nieraz proste filozoficzne prawdy, a jednocześnie głębokie i zachęcające do zastanowienia się.

Nie wszystkie dzieła Paulo Coelho przypadły mi do gustu. Niektóre budziły kontrowersję, inne wydawały się nudne. Lecz to i, oczywiście, Alchemik niezwykle mnie zainteresowały. Być może także dlatego, że były to pierwsze publikacje tego autora, jakie czytałem.

Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam mogę polecić szczególnie ludziom myślącym – o swoim życiu, o świecie, o miłości czy o szczęściu. Książka nie daje jednej recepty na nic, pokazuje drogę pełną prostych zmagań, a jednocześnie inspiruje i pokazuje ten sam świat, jaki widzimy na codzień z innej, niezwykłej perspektywy.

„Są w życiu chwile, w których trzeba podjąć ryzyko i dać się ponieść szaleństwu.” (Paulo Coelho)

Tags